Niech się dobrze wiedzie w życiu temu, który wpadł na pomysł zamrożenia wytrawnych bąbelków i sprzedawania ich w formie wyciskanych lodów. Szkoda tylko, że póki co ta rewolucja dotarła do kilku miejsc, w tym Wielkiej Brytanii i Australii, ale mocno wierzymy w to, że w przyszłym sezonie idea przyswajania prosecco w lodowej formie przejmie szturmem cały świat. W przeciwnym razie byłoby to zmarnowanie potencjału Millennialsów, którzy już teraz nie mogą się pogodzić z tym, że omija ich możliwość wrzucania wystylizowanych zdjęć z późnych brunchów, na których nie widać śladu po kieliszkach do szampana, a zamiast tego na stole w finezyjny sposób rozłożone są lodowe lizaki we wszystkich kolorach tęczy. Zwizualizowaliście to sobie?
Im dłużej analizujemy ten pomysł tym trudniej nam uwierzyć, że nikt nie wpadł na to wcześniej. Na szczęście założyciele POPs, James Rae i Harry Clarke to prawdziwe genialne umysły. Ich założenie było proste - połączyć stare, dobre, wyciskane lody wodne, które wszyscy znamy z dzieciństwa z wytrawnym smakiem szampana, który większości kojarzy się z luksusem i celebrowaniem chwili. Bingo! Tak się robi biznes w 2017 roku.
Jeden POPs zawiera 4,3% alkoholu czyli tyle co lampka wina lub cydr. Sami widzicie, że forma podania nie ogranicza ilości promili w wodnym lizaku, więc jest duża szansa na osiągnięcie bezpiecznego poziomu wesołości po wchłonięciu dwóch czy trzech orzeźwiających przysmaków.
Do wyboru jest cała paleta smaków od klasycznego szampana, przez różowe frose i brzoskiwiniowe Bellini po bezalkoholowe opcje o smaku arbuza czy mango z chilli.
Ok, my też chcemy być tacy szczęśliwi jak ludzie na tym zdjęciu. My też chcemy żyć w świecie, w którym istnieją nabuzowane wodne lody w uroczych opakowaniach. Kto podejmie się wyzwania i wprowadzi mrożone bąbelki do kraju nad Wisłą?
0
