Freeride, czyli które trasy w Alpach są najlepsze do jazdy po czystym puchu?

Freeride, czyli które trasy w Alpach są najlepsze do jazdy po czystym puchu?

Zima na dobre zawitała już w polskie góry, a w Alpach od jakiegoś czasu można z powodzeniem oddawać się sportom zimowym. Najwyższe góry Europy ze swoimi świetnie zorganizowanymi ośrodkami narciarskimi z pewnością zawsze są na celowniku ambitnych fanów nart i snowboardu. Co jednak, gdy wyratrakowane trasy zaczynają nam się nudzić, a zew przygody nieustannie ciągnie nas, aby ruszyć na poszukiwanie czegoś nowego?

Odpowiedzią na takie tęsknoty, jest freeride lub skituring, czyli jazda poza wyznaczonymi trasami. Często wymaga ona podchodzenia na upatrzone zbocze góry, ale daje niesamowite poczucie wolności, eksploracji oraz emocje, których nie dostarczy nam nawet najdokładniej wyratrakowana trasa narciarska. W czasach globalnego ocieplenia, śnieg jest jednak dobrem luksusowym, a przecież do jazdy w dzikim terenie potrzebny jest naturalny, biały puch. Najlepiej dużo puchu. Niektórzy twierdzą, że jazda w takim śniegu to uczucie najbardziej zbliżone do latania, ale bez odrywania się od ziemi.

Jak więc planować swoje narciarskie i snowboardowe eskapady, gdy naszym najważniejszym celem jest jazda w takich warunkach? Stuprocentowej gwarancji nigdy nie będziemy mieli, ale jest kilka sposobów które pozwalają maksymalizować nasze szanse. Okazuje się bowiem, że w niektórych obszarach Alp śnieg występuje w ilościach większych niż w innych i odpowiedni wybór celu naszej podróży może skutkować większymi niż gdzie indziej dostawami białego złota.

Austriacki Tyrol jest jednym z najpopularniejszych kierunków narciarskich i snowboardowych wyjazdów dla Polaków. Mimo, że istnieją rejony Alp gdzie śniegu z reguły jest nieco więcej, to Tyrol zawsze jest dobrym wyborem. Bliskość Polski, góry sięgające niemal 3500 m n.p.m., czynne już od jesieni ośrodki lodowcowe i cała masa niżej położonych kompleksów wyciągów, pozwalają szybko dostać się wyciągami w dowolne partie gór i rozpocząć działania. Wypad w Alpy Tyrolskie można z powodzeniem zaplanować pod prognozę i podczas przedłużonego weekendu cieszyć się najlepszymi warunkami. Na szczególną uwagę zasługuje tu Dolina Zillertal. Jest to największy w Austrii obszar objęty jednym karnetem, dzięki któremu można jeździć aż w 10 ośrodkach rozsianych po całej tej wielkiej dolinie. Mamy tam wszelkie dostępne typy terenów, od lasów, przez rozległe pola śnieżne, aż po wysokogórski teren lodowcowy. Zillertal oferuje więc jazdę poza trasami dostosowaną do każdego poziomu umiejętności i doświadczenia górskiego, a także do każdego rodzaju pogody.

Gdy mocno pada śnieg i widoczność jest kiepska, najlepszy puch znajdziemy w lesie i w niższych partiach gór. Z kolei gdy niebo jest bezchmurne, możemy atakować wyżej położone obszary. Dodatkowo, może się okazać, że w jednym miejscu chmury blokują jazdę w terenie wysokogórskim, a w innym ośrodku pogoda będzie doskonała – jednak jest to wiedza zarezerwowana dla miejscowych, którzy mieszkając tam latami obserwują swoje rodzime góry. Tak czy inaczej, w położonym w Tyrolu Zillertal znajdziemy doskonałe warunki i zawsze będziemy mieli pole manewru – w końcu w tym sporcie to pogoda rozdaje karty, my możemy tylko się dopasować.

Pozostając w Austrii, koniecznie trzeba zwrócić uwagę na region znacznie mniej popularny wśród naszych rodaków, ale z racji uwarunkowań geograficznych, niesamowicie śnieżny. Jest to land o nazwie Vorarlberg, położony na zachód od Tyrolu. Z powodu najczęściej występującego cyklu pogodowego, gdzie opady przychodzą z północnego-zachodu, to właśnie góry Vorarlbergu są na pierwszym froncie starcia z siłami niosącymi śniegowe chmury. Warto wziąć więc na celownik ośrodki mniej znane, ale potrafiące zaskoczyć warunkami, nawet największych wygów. Na uwagę zasługuje tu kompleks Silvretta-Montafon, a także położone nieco bardziej na północ, niezwykle słynne i luksusowe ośrodki takie jak Lech/Zurs czy St. Anton am Arlberg. Gdy trafimy w prognozę we wspomnianych regionach, świeżego śniegu może być naprawdę dużo. Więcej niż kiedykolwiek widzieliście.

Przesuwając się po łuku Alp dalej na zachód z lekkim odchyleniem na południe, czekać na nas będzie kolejny z mniej znanych ośrodków – szwajcarski Engelberg. Znają go być może fani skoków narciarskich, jednak to właśnie świeży śnieg jest głównym powodem dla którego zjeżdżają tu ludzie z całego świata. Miejsce to upodobali sobie przede wszystkim narciarze ze Skandynawii - to jednak najlepsza reklama. Mieszkańcy północnej Europy często są niezwykle dobrymi narciarzami i snowboardzistami, a ich jazda potrafi być niezwykle widowiskowa. Z natury rzeczy praktyczni, wybierają miejsca, gdzie mają największą szansę na puch – i Engelberg najwyraźniej ich nie zawodzi. Działają tu podobne mechanizmy jak we wspomnianym wyżej Vorarlbergu – góry w okolicach Engelbergu są pierwszą większą naturalną przeszkodą dla mas powietrza dostarczających wilgoć i śnieg przychodzących z północnego-zachodu.

Jeżeli kraje niemieckojęzyczne nie są naszym ulubionym celem narciarskich wypadów, a cenimy sobie klimaty nieco bardziej zbliżone do śródziemnomorskich, to koniecznie powinniśmy odwiedzić dolinę Aosty we Włoszech. Region ten rzadziej nawiedzany jest przez opady śniegu, jednak jeżeli już siły pogodowe wtłoczą nad tamtejsze góry wilgoć znad Morza Śródziemnego, to śnieżna apokalipsa może nie mieć końca. Gdy dodamy do tego trzy połączone ze sobą, niesamowite ośrodki takie jak Alagna-Valsessia, Champoluc i Gressoney, oferujące naprawdę potężne przewyższenie, górujący nad wszystkim największy w Alpach masyw Monte Rosa, oraz rozsiane po nim liczne czterotysięczniki, naprawdę poczujemy, że jesteśmy w poważnych górach.

Na Europie jazda poza trasami jednak się nie kończy – ba, można powiedzieć, że właściwie dopiero się zaczyna. Istnieje na świecie bowiem cały szereg miejsc, gdzie świeżego śniegu jest tyle, że ciężko w to uwierzyć. Doskonałą inspiracją do podejmowania dalekich podróży łączących narciarstwo czy snowboarding pozatrasowy z podróżowaniem po świecie, może być polski drukowany magazyn „Pure Powder” (ang. czysty puch). Jest to niezwykłe, butikowe wydawnictwo, gdzie na 150 stronach offsetowego papieru, redakcja zbiera co roku najciekawsze materiały od polskich i międzynarodowych poszukiwaczy śniegu i przygód. Niespotykana jakość wydawnicza, zdjęcia od światowej klasy fotografów górskich oraz historie z miejsc bardzo nieoczywistych, to znaki rozpoznawcze magazynu Pure Powder.

Na kartach magazynu znajdziemy inspirujące relacje z freeride’owych i skialpinistycznych wypraw w takie miejsca jak Peru, Japonia, Kolumbia Brytyjska czy Turcja, a także Grenlandia, archipelag Lofotów, Spitsbergen lub Kirgistan. Wydawcy przywiązują bardzo dużą wagę do sposobu w jaki zaprezentowane są materiały – historie mają charakter reportażowy więc nie deaktualizują się, opatrzone są dużymi zdjęciami i mogą stanowić wspaniałą inspirację do własnych poszukiwań i podejmowania coraz śmielszych freeride’owych wypraw. Z tej przyczyny, wszystkie edycje magazynu są swego rodzaju albumami z opowieściami, do których chętnie wraca się ponownie i ponownie. Z kart czasopisma przygoda wylewa się szerokim strumieniem i niewykluczone, że po jego lekturze, samemu nabierze się wielkiej ochoty, aby przeżyć ją osobiście!

Magazyn "Pure Powder" można zamówić tutaj.

Tekst: Piotr Gnalicki/Pure Powder/ Zdjęcia: Jan Olszyński/Pure Powder

sznyt tygodnia

najnowsze