Biżuteria tworzona na przekór trendom. Rozmawiamy z twórcami marki SOTE o ich codziennej pracy

Biżuteria tworzona na przekór trendom. Rozmawiamy z twórcami marki SOTE o ich codziennej pracy

Są kreatorami, rzemieślnikami, managerami, eksploratorami swojej dziedziny. Zapytaliśmy Elenę i Janka - twórców konceptu biżuteryjnego SOTE jewellery o codzienną pracę, poszukiwanie materiałów i o to, czy nazywanie ich „jubilerami” może stać się ujmą…

Jak to się stało, że zajmujecie się produkcją biżuterii? Czy jubilerem zostaje się po szkole, czy wystarczą dwie sprawne ręce i wyczucie estetyki?

Elena i Janek: Już w czasie studiów Wzorniczych na ASP w Warszawie interesowaliśmy się wieloma dziedzinami. Projektowaliśmy najczęściej w większej skali, od przedmiotów domowych po meble, jednak zawsze zwracaliśmy szczególną uwagę na detale w przedmiotach. Tak naprawdę pod wieloma względami nawet meble i pierścionki są do siebie bardzo podobne. Któregoś dnia rozpoczęliśmy eksperymenty z małymi formami biżuterii i ten temat porwał nas na dobre, szczególnie, że wtedy nie działo się jeszcze tak wiele na świecie w tym temacie. Niegdyś jubilerem zostawało się po długiej edukacji cechowej, dziś wciąż są szkoły, które uczą tego rzemiosła. U nas akurat było trochę inaczej, gdyż byliśmy przyzwyczajeni do nabywania umiejętności pracy w różnych warsztatach i większości technik złotniczych nauczyliśmy się sami. Przez pierwsze miesiące wszystkie zamówienia wykonywaliśmy w zasadzie we dwoje.

Jak dzielicie się pracą? Oboje odpowiadacie za projekty i ich wykonanie?

Wymieniamy się, często pracujemy w tych samych obszarach, równolegle lub na zmianę. Oboje uwielbiamy projektować, więc bardzo często projektujemy razem. Janek zajmuje się również w SOTE fotografią, która na co dzień jest jedną z jego pasji. Co do wykonywania biżuterii, to zdarza nam się wykonywać prototypy, ale regularna produkcja prowadzona jest w tej chwili przez nasz zespół, który stale rozbudowujemy. W tej chwili wszyscy tworzymy już bardzo zgraną grupę i cieszymy się świetną atmosferą w studio.

Odczuwam pewien zgrzyt używając słowa „jubiler”, być może ze względu na to, że kojarzy się ono z niewielkimi sklepikami z biżuterią średniej jakości, na jedno kopyto. Jak wolicie być nazywani?

Masz dobre wyczucie tego terminu. Jubiler to według definicji rzemieślnik wykonujący biżuterię lub osoba, która sprzedaje biżuterię i kamienie szlachetne. U nas concept marki sięga znacznie dalej. Staramy się kreować projekt bardzo współczesny, połączony ze spójną identyfikacją wizualną i intrygującym storytellingiem marki ze świata mody i designu. Jubiler chyba sam w sobie jest określeniem w tym kontekście po prostu niekompletnym.

Wasza biżuteria jest bardzo minimalistyczna, czy Waszym zdaniem taka będzie właśnie najbardziej pożądana w kolejnych sezonach?

U nas z tym minimalizmem bywa tak naprawdę różnie. Ogólnie bardzo cienimy sobie oszczędne formy, ale często wychodzimy poza ramy minimalizmu i tworzymy obiekty nietuzinkowe, wiele takich pojawiało się w naszej kolekcji. Staramy się, prowadzić markę w oryginalnym, charakterystycznym, ale i ponadczasowym kierunku, tak, żeby z każdym sezonem nabierała swojej wartości, często zupełnie niezależnie od obowiazujących trendów. Zupełnie nie jesteśmy zainteresowani podążaniem za chwilowymi modami w naszej dziedzinie.

W sieciówkach i na wybiegach można znaleźć coraz więcej bogato i kolorowo zdobionych kolczyków, bransoletek, naszyjników…. Myślicie, że to właśnie taka chwilowa fascynacja? Jaką tendencję zauważacie wśród swoich klientów i w branży?

Nasi klienci cenią sobie kolory, jest to temat, który wzbudza wiele emocji. W naszej marce kolor jest bardzo ważny, czyste formy biżuterii eksponują piękno naturalnych minerałów, spośród których każdy jest w wyjątkowym kolorze. Wyjątkowe barwy mają również metale szlachetne - przywiązujemy dużą wagę do subtelności stopów złota, które opracowujemy specjalnie dla naszej biżuterii.

Widzę, że dużą uwagę zwracacie na dobór materiałów - zwłaszcza kamieni. W jaki sposób ich poszukujecie? Macie swoje ulubione?

Kamienie to fascynująca podróż, w którą z każdym rokiem wchodzimy coraz głębiej. Poznajemy ich właściwości i poszukujemy coraz to nowych gatunków i odcieni. Współpracujemy ze szlifierzem kamieni, który poszukuje dla nas unikalnych okazów, razem je wybieramy i selekcjonujemy. Przebojem ostatnich miesięcy jest awenturyn, dostępny w wielu odcieniach zieleni, a teraz również różu. Awenturyn jest kamieniem przygody, co wzbudza ogromny entuzjazm wśród naszych klientek. Są podekscytowane możliwością noszenia na sobie amuletu symbolizującego spontaniczność i nieoczekiwane przeżycie.

Jak wygląda Wasz standardowy dzień pracy?

Od kilku miesięcy mamy studio i pracownię przy ulicy Szpitalnej w Warszawie, więc z dużą przyjemnością chodzimy do pracy. Obowiązki mamy podzielone pomiędzy członków naszego zespołu, ja z Eleną w tej chwili zajmujemy się głównie obszarem kreatywnym, projektowym i menadżerskim. Planujemy więc nowe wzory, sesje zdjęciowe, robimy też zdjęcia na codzienne posty instagramowe.

Za co lubicie swoją pracę?

Bardzo cenimy sobie niezależność, to, że naprawdę możemy realizować swoje pasje i nasza marka jest w pewien sposób odbiciem tego, kim jesteśmy na co dzień. Mamy bardzo szerokie zainteresowania i prowadzenie marki pozwala nam wciąż się rozwijać, nabywać nowe umiejętności i poznawać ciekawych ludzi.

A gdybyście mieli być kimś innym…. Jakie życie byście dla siebie wybrali?

Marzy nam się życie w gorącym, egzotycznym miejscu, które będzie nas karmić inspiracją na zupełnie innych płaszczyznach!

rozmawiała: Kasia Siewko

sznyt tygodnia

najnowsze