Mieszkamy w Meksyku, podróżujemy po świecie w poszukiwaniu oryginalnego rękodzieła i sprzedajemy je Polakom (SempreArte)

Mieszkamy w Meksyku, podróżujemy po świecie w poszukiwaniu oryginalnego rękodzieła i sprzedajemy je Polakom (SempreArte)

– Naszym głównym produktem są skórzane torebki wykonywane w Meksyku. Sprzedajemy je głównie w Polsce, chociaż w tym roku zaczęliśmy również sprzedaż w Stanach Zjednoczonych. W Polsce jest to sprzedaż dla klientów indywidualnych, natomiast w USA naszym odbiorcą są małe butiki odzieżowe – o biznesie prowadzonym z Meksyku opowiada Ania Hnidiuk.

Historia jak z romantycznego filmu: para Polaków zafascynowana podróżami, poznała się na jednej z wypraw. Potem zamieszkali w Gwatemali i otworzyli firmę. W międzyczasie przeprowadzili się do Meksyku, gdzie znaleźli kolejnych lokalnych rzemieślników do współpracy. Obecnie pracują nad nowymi produktami, a część zysków przeznaczają na pomoc najbardziej potrzebującym Gwatemalczykom.

Opowiedzcie, jak to się stało, że znaleźliście się w Meksyku?

Do Meksyku przeprowadziliśmy się w tamtym roku, wcześniej mieszkaliśmy w Gwatemali. A znaleźliśmy się tutaj tak, jak poprzednio w Gwatemali ze względu na naszą firmę SempreArte. W 2018 r. zaczęliśmy współpracę z lokalnymi rzemieślnikami z Gwatemali i Meksyku. Z czasem okazało się, że produkty meksykańskie są bardziej popularne i sprzedajmy ich znacznie więcej, dlatego też zmieniliśmy miejsce zamieszkania.

Skąd pomysł na biznes? Interesowaliście się modą, czy torebki to czysty przypadek?

Pomysł na biznes zrodził się po prostu z pasji do podróży. Jest to po części przypadek, a po części nasze spełnione marzenie. Nigdy nie marzyliśmy o sklepie z torebkami, jakkolwiek zawsze chcieliśmy robić coś swojego, pracować dla siebie. Poprzednio mieszkaliśmy w różnych krajach, nigdy nie mieliśmy problemu ze znalezieniem pracy czy finansowaniem podróży.

Ale ja na przykład zawsze marzyłam o pracy, która byłaby sensem do podróżowania. Kiedy zwalniam się ze swojej ostatniej pracy i przygotowywałam do podróży po Ameryce Łacińskiej, powiedziałam Adamowi, że czuję, że to była moja ostatnia praca. Nic jeszcze wtedy nie planowałam, ale widziałam, że ta podróż wiele w moim życiu zmieni. Tak się stało. Co prawda byłam jeszcze potem zatrudniona w Gwatemali, ale w tym samym czasie tworzyliśmy już SempreArte. Praca dla kogoś była źródłem finansowania początków firmy.

Co było dalej?

Sam pomysł na firmę zrodził się bardzo szybko, po tym, jak wylądowałam w Chiapas, w Meksyku. Poznałam tutejszą sztukę i dowiedziałam się o problemach rdzennych mieszkańców. Uznałam, że sprzedaż ich rękodzieła w Polsce mogłaby być fajnym pomysłem, bo zarabiałabym ja oraz oni. A rdzenni mieszkańcy zarówno Meksyku jak i Gwatemali takiej pomocy szczególnie potrzebują. Po dwóch miesiącach dołączył do mnie Adam, który wcześniej mieszkał w Kambodży, i tak w styczniu 2018 roku zarejestrowaliśmy w Polsce firmę mieszkając w Gwatemali. Gdyby ktoś zastanawiał się, czy się da – to da się. Dopiero po półtora roku działalności firmy odwiedziliśmy Polskę.

Czy mieliście już wcześniej doświadczenia z prowadzeniem własnego biznesu?

Nie mieliśmy absolutnie żadnego doświadczenia, ani w sprzedaży, ani w marketingu, ani w imporcie. Wszystkiego uczyliśmy się od początku sami. Robiliśmy kursy z kampanii facebookowych, z prowadzenia social media, ze sprzedaży. Zakładając firmę, postawiliśmy sobie jeden cel: chcemy mieć najlepszy customer service w Polsce. Chcemy, żeby każdy klient był w 100% zadowolony. To nam się udało i przekłada się na liczbę powracających do nas klientów co miesiąc.

Jakie umiejętności przydały się w rozwijaniu Sempre Arte?

Na pewno umiejętność rozmowy z klientami (doświadczenie z pracy w korporacji), która w naszym przypadku stała się wielką zaletą. Niezwykle istotne okazało się doświadczenie w pracy z różnymi nacjami, cierpliwość, dostosowywanie naszych planów do ich możliwości. Na pewno też Adama studia z logistyki odgrywały kluczową rolę przy organizowaniu transportu. Nie wiem, czy mieliśmy jakieś specjalne umiejętności. Biznes to raczej kwestia zaangażowania i chęci niż jakichkolwiek umiejętności, tym bardziej, teraz kiedy wszystko jest w internecie.

Z czym mieliście problem i co udało się przezwyciężyć?

Na początku dużym problem były pieniądze. Oboje wylecieliśmy do Ameryki Łacińskiej z oszczędnościami, które miały nam wystarczyć na kilka miesięcy podróży. Więc, kiedy pojawił się pomysł założenia firmy, mieliśmy razem około 10 tys. zł. Wszystko zainwestowaliśmy w produkty, transport i opłaty administracyjne. Z pierwszej wysyłki sprzedaliśmy może 10 % produktów, ale widzieliśmy już potencjał. Wiedzieliśmy co się będzie sprzedawać. Na kolejne przesyłki musieliśmy się zapożyczyć. Ale opłaciło się.

Innym problemem było moje podejście. Pracując na etat, byłam przyzwyczajona, że zarabiam każdego dnia, że co miesiąc ta sama kwota wpływa na konto. Ciężko było mi się przestawić na spoglądanie na przychody w rozrachunku rocznym. Kiedy przez kilka dni nic się nie sprzedawało, byłam niemalże załamana. Zaczynałam się martwić, czy to ma sens.

Teraz też masz takie obawy?

Teraz mi to przeszło. Po pierwsze dlatego, że sprzedaż w tym roku osiągnęła naprawdę wysoki poziom. Po drugie, nauczyłam się patrzeć inaczej na sprzedaż, cieszyć się wynikami rocznymi, a nie dobowymi. Jesteśmy coraz bardziej rozpoznawalni, mamy stałych klientów, którzy od początku zrobili u nas np. 12 zamówień. To nas cieszy najbardziej, napędza do kolejnych działań i rozwijania naszej oferty w postaci nowych produktów.

Czy różnice kulturowe są przeszkodą w prowadzeniu biznesu polsko-meksykańskiego?

Różnice kulturowe to jest coś, co może nie tyle nam przeszkadza, ale ciągle nas zaskakuje. Przyzwyczailiśmy się, że kiedy nasi rzemieślnicy podają nam termin wykonania pracy, to trzeba dodać jeszcze około 15 dni. Również do tego, że zamawiając odbiór przesyłki międzynarodowej, kurier przyjedzie kiedy mu pasuje, a nie w dniu, który my zaznaczymy w systemie.

Dużą różnicą jest jakość. W Europie jesteśmy przyzwyczajeni do dobrej jakości za wysoką cenę, natomiast w Gwatemali (w Meksyku mniej) jakość jest na bardzo niskim poziomie. Kiedy na początku zamawialiśmy buty, niektóre pary zwracaliśmy kilka razy, bo ciągle było coś źle. Teraz nauczyliśmy się rozmawiać z rzemieślnikami (bo nauczyliśmy się hiszpańskiego!), jesteśmy w stanie wytłumaczyć im jakiej jakości oczekujemy i jak ważna jest w naszej firmie.

Oczywiście przeszkodą był język. Na początku, kiedy zaczynaliśmy, nie mówiliśmy w ogóle po hiszpańsku, więc rozmowy biznesowe robiliśmy za pomocą google translatora, co teraz wspominamy z uśmiechem.

Czym na co dzień się zajmujecie? Jak dzielicie obowiązki?

Od półtora roku SempreArte jest naszym jedynym źródłem utrzymania. Skupiliśmy się na rozwijaniu oferty. Mieszkając w Meksyku, jesteśmy w stanie pracować bezpośrednio z rzemieślnikami i tworzyć cały czas nowe produkty i docierać do jeszcze większego grona odbiorców. Co miesiąc wprowadzamy przynajmniej dwa nowe modele torebek, które już sami projektujemy. W tym roku do oferty dodaliśmy także kapelusze i odzież, między innymi ręcznie haftowane bluzki, które również okazały się strzałem w dziesiątkę. Jeśli chodzi o obowiązki, to już na początku podzieliliśmy się zajęciami. Ja jestem sercem, Adam mózgiem SempreArte. Ja zajmuję się kontaktami z rzemieślnikami, projektowaniem, kontaktem z klientami, marketingiem, social media oraz działalnością charytatywną (o której powiem później), Adam natomiast dba o całą logistykę, księgowość, finanse i jakość produktów.

Z jak dużą liczbą firm/rzemieślników współpracujecie? Czy to jest stałe grono, czy rozglądacie się cały czas za kimś nowym?

Obecnie współpracujemy z czterema rodzinami w Meksyku oraz dwoma rzemieślnikami w Gwatemali. Razem jest to grono około 20 osób. Na bieżąco poszukujemy nowych artystów do współpracy. W tamtym roku, w tym celu odbyliśmy dwumiesięczną podróż po Meksyku, która zaowocowałam przepięknymi, rzeźbionymi metodą Cincelado torebkami, które można zakupić teraz u nas na stronie.

W tym roku poznaliśmy rodzinę Belen, którzy we współpracy ze swoimi sąsiadkami tworzą dla nas haftowane bluzki oraz narzutki. Myślę, że Meksyk jest niezwykle bogaty w rękodzieło i można znaleźć naprawdę bardzo dużo oryginalnych produktów, jakkolwiek dla nas równie ważna jak unikatowość jest jakość. Nie chcemy dodawać wszystkiego, co jest dostępne od razu, bo najpierw chcemy być w 100% pewni, że klient będzie zadowolony z produktu.

Wspomniałaś przed naszą rozmową o działalności charytatywnej. Czy możesz coś o tym opowiedzieć?

Kiedy mieszkaliśmy w Gwatemali, w swoim wolnym czasie jeździłam do wioski San Andres Itzapa i pracowałam tam z dziećmi w organizacji Nuevo Amanecer. Jest to rodzinna organizacja, która pomaga dzieciom z rodzin Majów w nauce. Wyprowadzając się z Gwatemali, postanowiliśmy kontynuować wsparcie i co miesiąc przekazywać im 1% z naszych dochodów. Ze środków kupowane są materiały do nauki i remontowany jest dom, w którym odbywają się zajęcia. W tym roku, w czasie pandemii zebraliśmy dodatkowo 1500 zł od naszych klientów, za które zakupione zostało jedzenie oraz środki higieniczne dla najbardziej potrzebujących rodzin w wiosce.

Jakie macie plany na przyszłość dotyczące Sempre Arte?

W tym roku, kiedy sytuacja na świecie się uspokoi, mamy w planach podróż po kilku innych krajach w poszukiwaniu oryginalnego rękodzieła. Chcemy rozwijać ofertę, poprzez social media chcemy pokazywać naszym klientom nasze podróże oraz życie na krańcu świata.

Czy możecie pochwalić się jakimiś liczbami w związku z Waszym biznesem?

Dla mnie najważniejszą liczbą jest procent powracających klientów. 28 % naszych klientów wraca co miesiąc, robiąc kolejny zakup. Myślę, że biorąc pod uwagę, że nasze produkty nie są tanie, wynik ten jest świetny. Klienci nam ufają, kibicują nam, wspierają nasze działania, akcje charytatywne i to jest przepiękne.

Czy uważacie, że kreujecie w jakimś stopniu modę na wyroby „made in Mexico”?

W tym roku nie nadążamy z robieniem produktów. Nie sądzę jednak, żebyśmy kreowali modę na egzotyczne wyroby. Ale jestem przekonana, że tworzymy fajną ideę firmy fair trade. Od początku działalności ludzie są dla nas najważniejsi. Nasi klienci na bieżąco widzą, co robimy, gdzie jesteśmy, jak powstają produkty, kto je dla nich tworzy. Jednocześnie klienci uczestniczą w kreowaniu naszej oferty. Nigdy nie ignorujemy wiadomości typu " A może tę torebkę zrobilibyście w innym kolorze...". Tak w zasadzie powstało większość naszych nowych produktów w tym roku.

Czy planujecie wrócić do Polski na stałe?

Tak! Może nie na stałe, bo za bardzo kochamy podróżowanie i mieszkanie w różnych krajach, ale mamy takie małe marzenie o domku na wschodzie Polski, skąd ja pochodzę. W tamtym roku spędziliśmy w Polsce aż trzy miesiące wakacji i ja chyba zakochałam się w Polsce na nowo.

Czego można Wam życzyć?

Możesz życzyć nam i wszystkim przedsiębiorcom w Polsce troszkę łatwiejszych warunków prowadzenia działalności, mniej biurokracji oraz żebyśmy mieli zawsze takich wspaniałych klientów, jakich mamy teraz.

Życzę Wam i wszystkim przedsiębiorcom wszystkiego najlepszego!

sznyt tygodnia

najnowsze