Różowe wina – dlaczego były owiane złą sławą i za co dzisiaj warto je docenić?

Różowe wina - dlaczego były owiane złą sławą i za co dzisiaj warto je docenić?

Trend na róż nie słabnie - nie tylko jeśli chodzi o barwy królujące w naszych szafach, czy na kanałach social mediach, ale także w kieliszkach. Różowe wino znane jest nam od dawna, ale nigdy nie było cenione tak bardzo jak czerwone i białe. W końcu jednak może się to zmienić, bo sommelierzy zamierzają w końcu odczarować rosé.

Wina różowe kojarzą się dziś albo ze słodką odmianą tego trunku (wybieraną zazwyczaj przez osoby, które nie przepadają za wytrawnymi winami) albo z lekkimi winami, po które sięgamy jedynie w upalne dni. Oczywiście nic w tym dziwnego - różowe wino ze względu na swój świeży owocowy smak idealnie pasuje do drobiu, sałatek, ryb, owoców morza i egzotycznych dań kuchni dalekiego wschodu. Ale czy rosé powinno być traktowane jako jedynie dodatek do jedzenia, a nie jako pełnoprawny trunek, którym można się delektować?

Na początku przyjrzyjmy się historii różowego wina. Jako pierwsi zaczęli je produkować starożytni Grecy, którzy ok. 600 roku p.n.e. przywieźli swoje latorośle do Prowansji - dziś francuskiego regionu, które słynie z jednych z najlepszych win na świecie. Trzeba jednak zaznaczyć, że pierwsze różowe wina były w zasadzie odmianą czerwonych z tym, że były po prostu słabiej zabarwione. Dodatkowo wyróżniały się wyjątkowo delikatnym smakiem, przez co były bardzo popularne.

Dobra sława rosé trwała w zasadzie aż do średniowiecza, kiedy to producentom zależało na uzyskania różowego odcienia swoich trunków. Wówczas winiarze, z dopiero raczkującego w produkowaniu wina regionu Szampanii, “kolorowali” swoje białe wina za pomocą soku z czarnego bzu, aby nie tylko smakowo, ale także wizualnie konkurowało ze sławnymi winami z regionu Burgundii.

Dlaczego jednak później rosé zyskało tak złą opinię wśród smakoszy win? Według Victorii James, ekspertki od różowych win i autorki "Drink Pink: A Celebration of Rosé" przyczyniły się do tego dwie wytwórnie. Produktem jednej z nich było słodkie wino Mateus Rosé, które trafiło na rynek w 1943 roku i zasłynęło jako tani i podrzędnej jakości alkohol (w dodatku skierowany głównie do kobiet). Drugim takim winem było Lancers Rosé - równie budżetowe i słodkie, a ponadto utleniające się na sklepowych półkach, przez co zyskiwało wyjątkowo nieapteyczny, brązowy odcień.

Kolejne epoki nie poprawiły reputacji rosé, a w XVI i XVII wieku w Szampanii różowe wino niemal zupełnie ustąpiło miejsca białemu, kiedy to region zyskał ogromne uznanie dla swojej odmiany owoców Pinot noir. Co prawda produkowane wówczas wino charakteryzowało się jeszcze jeszcze lekko "szaro-różową" barwą, ale był to tylko wynik niedoskonałego procesu tłoczenia owoców winogron.

W tym miejscu warto wyjaśnić, na czym polega produkcja wina różowego. Wbrew powszechnej opinii nie pochodzi ono ze skrzyżowania białych i czerwonych owoców winogron (z wyjątkiem szampanów rosé) - wyjątkowy kolor jest efektem odpowiedniego sposobu ich przygotowania.

Dzisiejsze rosé produkuje się z ciemnych winogron, a cały proces jest połączeniem technik, które stosuje się w przypadku wina czerwonego i białego. Zaczyna się od zagniatania winogrona, aby umożliwić dostęp moszczu do skórek, które są źródłem czerwonego koloru. Po maceracji następuje fermentacja ze skórkami - jednak w przeciwieństwie do czerwonego wina ten etap trwa bardzo krótko (od kilka do kilkunastu godzin), aby przedostała się tylko bardzo niewielka ilość czerwonego barwnika. Im dłużej zabieg ten trwa, tym intensywniejszą barwę osiągnie dane wino. Następnie fermentujący moszcz jest odcedzany i odciskany, czyli tak samo jak w trakcie produkcji białego wina. Na fermentacji kończy się cały proces produkcji różowego wina, który w skrócie nazywany jest maceracją moszczu ze skórkami.

Jednak to nie jedyne metody otrzymywania rosé. Z przypadku winogron odmiany Poulsard, które występują we francuskiej Jurze, następuje pełna fermentacja jak w przypadku win czerwonych - wszystko dlatego, że grona posiadają naturalnie różowy kolor miąższu i skórki. Czasem też różowe wina są wytwarzane z soku, który winogrona samoistnie puściły w kadzi i wówczas nazywa się taką odmianę "rosé saignée" czyli "krwawiące rosé".

Ze względu na to, że różowe wina posiadają kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt gram cukru resztkowego, jeszcze do niedawna były uważane za niezbyt szlachetne - nawet ich wytrawna odmiana jest często odbierana jako półwytrawna, a nawet półsłodka. Jak wiadomo cukier zabija, m.in. kwasowość i cierpkość, dlatego po wina różowe sięgano, gdy nie miało się ochoty na zbyt złożone i ciężkie trunki. Dziś jednak wiemy, że rose mogą nieść tak samo dużo aromatów i smaków, dzięki którym możemy się zakochać w tej odmianie win - trzeba tylko wiedzieć, po które butelki sięgać.

Przykładem dość intensywnego różowego wina jest Malbeca spod szyldu Andeluny Cellary. Rozpoznamy je po nasyconym kolorze i wyczuwalnym smaku poziomki i truskawki. Na palecie dodatkowo można znaleźć jeżynę i malinę oraz słodkie przyprawy. Pijąc to wino nie tylko ugasimy pragnienie, ale także doświadczymy wyjątkowo przyjemnego finiszu.

 

 

Innym wartym przyjrzenia się winem jest dostojny trunek od producenta Altadonna Rosalto z Toskanii. Wyczujemy w nim aromaty czerwonych owoców, nektarynek i białych kwiatów. Wino jest niezwykle wyważone, jasne i świeże pokazując niebywałą głębię smaku.

Na koniec jeszcze polecamy coś z bąbelkami - różowy, treściwy szampan, który jest klasyczną mieszanką pinot noir, pinot meunier i chardonnay (swój wyjątkowy kolor zawdzięcza maceracji części szlachetnego pinota). W tym wypadku zdecydowanie wyczujemy grę smaków - malin, truskawek i porzeczek, pomarańczy i owoców pestkowych. Całość spaja ciekawy, ale delikatny zapach palonego drewna.

 

tekst: A.R

sznyt tygodnia

najnowsze