Nie tylko smog i modra kapusta. 5 dowodów na to, że Śląsk jest stolicą polskiego designu

Nie tylko smog i modra kapusta. 5 dowodów na to, że Śląsk jest stolicą polskiego designu

Prawdopodobnie nie ma w Polsce drugiego miejsca, które przeszłoby w ostatnich latach tak dużą zmianę. Śląsk zmienia swoją tożsamość, przemysłowe dziedzictwo przekuwa w atut i wyzbywa się kompleksów. W Katowicach nie dziwi widok ludzi manifestujących śląskie hasła czy nazwy dzielnic na koszulkach i torbach, a oprócz rolady znaleźć można tutaj lody rzemieślnicze w czarnych wafelkach z dodatkiem węgla.

foto. Gryfnie

U podstaw śląskiej transformacji stoją starania o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016 wszczęte przez lokalnych aktywistów w 2011 roku. Wówczas zrodziło się kontrowersyjne hasło (wykorzystywane do dziś) „Katowice miasto ogrodów” - nawiązujące do przedwojennej koncepcji katowickiego osiedla Giszowiec projektu braci Zillmannów. Jedni pukali się w czoło, że młode, nieco ponad stuletnie miasto o przemysłowej tożsamości nie ma prawa konkurować z Gdańskiem, Wrocławiem czy Lublinem, inni podbudzeni powszechną krytyką malkontenctwo zamienili na działanie. Studenci, artyści, aktywiści, streetartowcy, fotografowie - wszyscy jakby czekali w uśpieniu na ten moment. I choć finał tej krótkiej historii jest już wszystkim znany - prestiżowy tytuł ESK’16 przypadł Wrocławowi, Katowice zyskały więcej, niż mogłoby się wszystkim wydawać. Twórczo-społeczny ferment zasiany przed kilkoma laty do dziś daje o sobie znać. Na otarcie łez po przegranej walce miasto kilka lat później zostało mianowane Miastem Muzyki Unesco. To tutaj odbywają się najciekawsze letnie festiwale: OFF Festival i Tauron Nowa Muzyka, a na Akademię Muzyczną im. Karola Szymanowskiego zjeżdżają się studenci z całego świata. Miejski krajobraz zyskał imponujące, wielokrotnie nagradzane budynki: siedzibę Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, Muzeum Śląskie, bibliotekę uniwersytecką CiNIBA i wzrastające wieżowce KTW. Katowicka scena gastronomiczna ma wiele do zaoferowania z takimi kucharzami na czele jak Przemysław Błaszczyk czy Marcin Czubak. Jednak to, co najbardziej oddaje nastroje mieszkańców i sympatyków regionu to wzornictwo - nie gablotowe projekty, a takie, które są widoczne i manifestowane - na ciałach i w czterech kątach, autorstwa projektantów, którzy przekuwają niegdysiejsze zmory regionu w jego atuty.

Biżuteria ICOALYOU

Kasia Depa przyjechała do Katowic z Podkarpacia by studiować położnictwo. W międzyczasie zakochała się w górniku i oboje podzielili miłość do węgla, który jak Kasia przyznaje, kocha za jego kapryśną naturę. Choć jej dłonie przypominają ręce górnika po szychcie, autorka marki ICOALYOU trudny surowiec wykorzystuje do wyrobu pięknej, minimalistycznej biżuterii. W swojej pracowni zlokalizowanej w najbardziej śląskim ze śląskich miejsc - malowniczym osiedlu Nikiszowiec Kasia przygotowuje pierścionki, naszyjniki, spinki do mankietów i kolczyki.

KATO x Geszeft

Zaczęło się od baru przy ulicy Mariackiej opatrzonego chwytliwą nazwą i neonem (pierwszym z fali nowych katowickich neonów - nawiązujących do tradycji miasta, które w PRL-u po zmroku nabierało koloru i blasku). Szybko okazało się jednak, że KATO bar to nie tylko miejsce na piwo, ale obowiązkowy punkt na mapie wszystkich tych, którym miasto nie jest obojętne i o którego losach chcą rozmawiać. Dominik Tokarski zaczął sprzedawać za barem miejskie gadżety - czarne T-shirty, bluzy, kubki. Dziś w duecie z Michałem Kubieńcem prowadzą z powodzeniem Geszeft (śl. sklep) skupiający w sobie najciekawsze polskie marki, z uwzględnieniem tych śląskich oczywiście. Na koncie mają kilka kolaboracji z innymi brandami, między innymi KABAKIEM i Pan tu nie stał.

Foto. Geszeft

Sadza Soap

„Niby marasi a myje”, „Sadza odmładza” - produktowi Marty Frank i Marcina Babko towarzyszy dobry copywriting, choć sadza broni się sama - wystarczy na nią spojrzeć. Wygląda jak bryłka węgla mieszcząca się w dłoni i choć sprawia wrażenie atrakcyjnego przedmiotu do umieszczenia na półce, jej miejscem docelowym jest łazienka. To glicerynowe mydło z węglem aktywnym, które znaleźć można nie tylko w lokalnych sklepikach muzealnych, ale również na półkach w salonach piękności! Kultowa już bryłka węgla doczekała się towarzystwa w postaci peelingu, żelu do ciała i szamponu.

Foto. Sadza Soap

Gryfnie

Klaudia i Krzysztof Roksela - autorzy konceptu Gryfnie nie spodziewali się, dokąd zabierze ich ta szalona przygoda. Pomysł był prosty - nie dać zapomnieć o śląskiej godce. Zaczęło się od strony internetowej, gdzie z miłości do lokalnej gwary z humorem para przedstawiała różne zagadnienia. Dziś Gryfnie (śl. ładnie, pięknie) to powszechnie znany brand, dzięki któremu hasła z bloga otrzymały nowe życie na koszulkach, torbach i skarpetkach. W stacjonarnym sklepie nieopodal dworca PKP znaleźć można nie tylko barwne tekstylia, ale również śląską literaturę - od Janoscha do Twardocha, a od progu wita uśmiechnięta obsługa, która nie omieszka przywitać gości śląską godką.

Foto. Gryfnie

Cuda Krowskie

Cuda Krowskie (śl. dziwadła) powstały z miłości do przedwojennej architektury. Artur Wosz - student architektury i historii sztuki umiejętności kreślarskie przełożył na tkaniny. Bohaterami jego płóciennych plecaków i toreb są modernistyczne projekty architektoniczne takie jak siedziba Polskiego Radia, śląski drapacza chmur przy ul. Żwirki i Wigury czy Kamienica Wędlikowskich. Lekka kreska i minimalizm wiernie oddają charakter budynków. Po sukcesie śląskich projektów, Artur wziął na tapetę modernę innych polskich miast: Gdyni, Warszawy, Krakowa.

autor: Katarzyna Siewko

sznyt tygodnia

najnowsze